W wielu regionach podania ludowe przypisują pochodzenie głazów narzutowych (eratyków) siłom piekielnym. O głazach pod Świerkocinem opowiadano legendę, jak to miejscowemu diabłu naprzykrzały się
dźwięki dzwonów kościelnych z Olsztynka. Złapał więc wielki kamień by z jego pomocą zniszczyć świątynię. Ale, że głaz prosto z jeziora był wzięty, więc wyśliznął się z czarcich łap, a upadłszy rozbił się na kawałki które do dziś po obu stronach drogi leżą. No i była by to całkiem zgrabna teoria dyby nie fakt, że kawałki nie pochodzą z jednej skały i nie z jednego miejsca.
Prawdziwą siłą której zawdzięczamy występowanie głazów było nasunięcie się lądolodu. Materiał skalny, w tym także wielkie głazy przenoszony był na ogromne odległości. Nasze „Diabelskie Kamienie” nie są przykładem wielkości przenoszonych głazów, lecz zawiłej drogi jaką odbyły wraz z lodem. Są to duże okruchy różnych skał:
pochodzące z różnych, odległych od siebie miejsc, a złożone razem.
Wieść niesie, że pod nawierzchnią drogi ze Świerkocina kryje się prawdziwie wielki głaz, ale być może to również należy kłaść między bajki.
Głazy porastają porosty o plesze skorupiastej. Porosty to organizmy pionierskie, wkraczają
na ubogie siedliska – kamienie, kora drzew, płoty, mało żyzna gleba. Ciało porostu, zwane plechą, składa się z komórek glonu i strzępek grzybni. Glon i grzyb współżyją w symbiozie. Plechy porostów przyjmują różne formy: skorupiaste, listkowate krzaczkowate. Na kamieniach najczęściej występują porosty o plesze skorupiastej.